Polskie rafinerie mogą mieć jeszcze problemy
Andrzej Kublik 24-01-2005 ,
Po wstrzymaniu dostaw ropy od Jukosu nasze rafinerie muszą teraz bardzo uważać, jaką ropę kupią z Rosji. Otrzymując surowiec ze znacjonalizowanych złóż Jukosu, mogą znów paść ofiarą konfliktu tego koncernu z Kremlem
PKN Orlen i Grupa Lotos zostały kilka dni temu poinformowane o zawieszeniu dostaw ropy od Jukosu. Firma Petroval, która obsługiwała główne kontrakty na eksport ropy Jukosu, uprzedziła, że nie może wypełnić swoich zobowiązań. W grudniu władze Rosji znacjonalizowały bowiem firmę Jugansknieftiegaz, która eksploatuje główne złoża Jukosu. W ten sposób koncern utracił pola, z których pochodziło ponad 60 proc. jego ropy
Doraźne zakupy nie zapewnią jednak stabilności naszym firmom, przede wszystkim PKN Orlen, którego zakład w Płocku jest największą rafinerią Europy Środkowej. Od dwóch lat Jukos obok firmy J&S był jednym z dwóch głównych dostawców ropy dla polskich rafinerii, pokrywając około 40 proc. ich zapotrzebowania. W przypadku PKN Orlen tak miało być co najmniej do końca tej dekady.
Sytuacja może się jeszcze bardziej skomplikować, jeśli nasze firmy zaczną kupować ropę ze znacjonalizowanych w Rosji złóż Jukosu. Koncern nie pogodził się z utratą złóż i grozi procesami tym, którzy pozbawili go pól naftowych. Jukos groził, że na poczet odszkodowania w takich procesach może domagać się zajęcia przez sądy dostaw ropy z Jugansknieftiegaz. Można sobie wyobrazić, w jak fatalnym położeniu znalazłby się PKN Orlen, gdyby komornik nagle zajął dostawę ropy dla rafinerii w Płocku - sprowadzoną właśnie z dawnych złóż Jukosu.